środa, 10 sierpnia 2016

Pulpety w sosie pomidorowym.

  No nieszczęście się zrobiło. Mięsa mielonego Marek za dużo kupił i zjeść trzeba. No to może tak pulpeciki? I teraz wszyscy jednym chórem krzyczą głośno - NIE !!!! Ciekawe.... zawsze jest -nie i zawsze pulpety znikają. Bardzo dziwna sprawa. No to, żeby owi " wszyscy " mogli  ponarzekać zrobimy te pulpety. Najlepsze jest to, że w zasadzie, to narzekać powinny osoby, które gotują to danie. Upierdliwe toto i mozolne. Efekt końcowy nie powiem, owszem, owszem, ale ta dłubanina.


 Pulpeciki w sosie pomidorowym.






  pulpety :

 30   dkg. mięsa mielonego jakiegokolwiek
   1   cebula
   1   jajko
   1   kajzerka - namoczona
        mąka do obtoczenia pulpetów
        pieprz ziołowy , pieprz czarny , sól, maggi
        olej do smażenia


  sos pomidorowy :

1/2 l  wody
    1   kubek śmietany
    2   łyżki koncentratu pomidorowego
    3   łyżeczki mąki ( zagęszczacz)
         sól , pieprz czarny
    1   pęczek koperku


  Mięsko mieszamy z resztą składników, jak na kotlety mielone.




Jeżeli macie plan na pulpety z mięsa drobiowego, to dodajcie czubatą łyżkę majonezu. Wiem, że to absurdalnie brzmi, ale działa. Drobiowe mięso jest bardzo chude i pulpety wychodzą z niego twarde,  jak kulki do procy. Poza tym .... nośnikiem smaku jest ... tłuszcz!!!! To proponuję zapamiętać na całe życie :) Tak więc robimy te pulpety z mięsa wyrobionego jak na mielone. Teraz robimy kulki wielkości małego jajka.





Marketowego jajka , a nie takiego prawdziwego. A więc... zrobić kulkę , lekko spłaszczyć, obtoczyć w mące i buch na patelnię z olejem.




 Teraz smażymy, aż się obrumienią. Najpierw z jednej strony, a potem z drugiej. Wykładamy na talerz i następna porcja. Usmażone ? To leciem dalej. Teraz sosik, czyli woda do garnka i na palnik. Najlepiej by było gdyby garnek był wyższy niż szerszy i z grubym dnem, ale jak nie to trudno. Jak się woda zagotuje, to wlewamy zagęszczacz. Zagęszczacz to 3 łyżeczki mąki dokładnie wymieszane z wodą.




W garnku powinien Wam się zrobić białawy kisiel. Do kisielu wlewamy śmietanę i energicznie mieszamy.






Teraz mamy mleczno- biały kisiel :P Wrzucamy koncentrat i znowu dokładnie i szybko mieszamy.


 


Kisiel jest pomidorowy :D No wizualnie ma wyjść zupa pomidorowa. Doprawiamy solą i pieprzem i wrzucamy kulki.



 
Niech się popyrkolą co najmniej pół godziny, a na koniec garść koperku i zrobiony sosik. U mnie się pyrkolą na maleńkim ogniu dokładnie tyle, ile potrzeba czasu na ugotowanie ziemniaków. Leniwa jestem. Teraz ziemniaki na talerz, pulpety i sos na ziemniaki i gotowe. Komunistyczny obiad ze stołówki jak malowanie. Smacznego :))



poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Ryż z jabłkami ..... znowu coś dla dzieci.

   W związku z tym, że Marek się obija i nie wstawia tego co pisze, postanowiłam dać ryż z jabłkami. W zasadzie to nie ma co ciekawego o nim napisać. No może to, że w wielu domach zamiast ryżu daje się makaron. Mi prywatnie makaron do jabłek jakoś nie podchodzi, bo " zimny" jest, więc daję ryż. Każdemu kto nie jadł tej "zapiekanki" pod tą postacią polecam spróbować. Zawsze to coś nowego, lekkiego i zdrowego :)


   Ryż z jabłkami.





 1/2   kg ryżu
   1    kg  jabłek
   1    litr mleka
   1    paczka rodzynek , ale obowiązku nie ma
         cukier  trochę do ryżu, trochę do jabłek
         cynamon  , też niekoniecznie
   1    cukier wanilinowy lub waniliowy
   1    kubek gęstej śmietany
1/4    kostki masła

     To teraz gotujemy sobie ryż na wolnym ogniu na prawie paćkę, czyli do miękkości.




 Jak chcecie to na samym mleku, a jak nie to pół na pół. Wtedy nie kupi tak nachalnie. Dosypcie troszkę cukru , tak z łyżkę, żeby nie było takie bezpłciowe w smaku. Teraz jabłka.
Obieramy,


 

ucieramy lub kroimy na drobno




  i mieszamy z rodzynkami, cukrem ( jeżeli lubicie słodkie) i cynamonem.



 


Czekamy, aż się ryż ugotuje. Jak się ugotował i wyszła papka,




to dzielimy na pół i połowa idzie na dno naczynia w którym będziemy ryż zapiekać. Teraz jabłka  i jeśli lubicie cynamon BARDZO to znowu sypiemy lekko po wierzchu. Równamy masę i wykładamy na nią resztę ryżu. Wyrównujemy  i posypujemy łyżką cukru. Dorzucamy na wierzch pokrojone na plasterki masło i fruuuu.... do piekarnika na jakieś 45 minut na 180 stopni.




Czekamy.... jak w domu zacznie pachnieć to znaczy, że danie gotowe. Wyciągamy i odstawiamy na chwileczkę. W czasie "chwileczki" do kubka śmietany, wsypujemy cukier wanilinowy, łyżkę zwykłego i mieszamy. Będzie sos do ryżu, żeby za sucho nie było. Tadam !!! Danie gotowe. Podajemy !!! Faceci zadowoleni nie będą, bo to mięsożercy, ale dzieciaki na pewno :) 

czwartek, 4 sierpnia 2016

Wiśnie w syropie, konfitura wiśńiowa, czy jak to tam nazwiecie.

  " Wspomnienie babci" w zasadzie powinno się ten rodzaj wiśni nazwać, bo tylko babcia miała czas, żeby je zrobić. Wspomnienia z dzieciństwa, kiedy wiśnie tego typu był luksusem dla dorosłych i substytutem cukierków dla dzieci. Marek wpadł na pomysł, żeby wiśnie w zimie odcedzić i zanurzać w gorzkiej czekoladzie. Powinny wyjść wiśnie w czekoladzie. Łasuch. W zimie sprawdzę jego pomysł. Jeżeli macie czasu w nadmiarze to zapraszam do roboty :)



   Wiśnie w syropie.






 1   kg wiśni wydrylowanych
 1   kg cukru
 1   spora szczypta kwasku cytrynowego



    Wiśnie drylujemy i wrzucamy do gara.




Zasypujemy cukrem i odstawiamy na około 24 godziny, żeby wiśnie puściły sok.




Jak puściły to łyżką wydłubujemy wiśnie, a sok z cukrem nastawiamy na  małym ogniu, żeby powolutku się zagotował. Dorzucamy kwasek cytrynowy. Dzięki temu nie straci koloru. Pilnujcie !!! Ja nie pilnowałam i miałam do szorowania pół kuchni. Prawie skarmelizowany cukier szybko kipi, ciężko się zmywa, a jak za długo, to się lepi. Jak się zagotuje, to do wrzątku powoli wrzucamy wiśnie i odstawiamy na 12 godzin. Potem znowu łowimy wiśnie, gotujemy ok i odstawiamy .... i znowu i znowu  .... i tak ze 3-4 dni. Musicie sami sprawdzić jak gęsty sok Wam odpowiada. 3 dni minęły więc po raz ostatni robimy powtórkę, ale odłowione wiśnie wkładamy do słoiczków i zalewamy wrzącym sokiem.




Ja nakładam 3/4 słoiczka wiśni, bo tak się lepiej przechowują.




 Teraz myk .... stawiamy do góry nogami i gotowe. Został Wam sok ? To nie problem. Przyda się w zimie. Wlejcie do słoiczków i też postawcie do góry nogami. Mało tego dobrego wyszło .... trzeba powtórkę zrobić ? Znam ten ból .... robiłam 4 powtórki, ale teraz mam frajdę jak oglądam półkę z przetworami : ) Powodzenia i nerwów ze stali :D